Pora co prawda nie ta, ale mniej więcej rok temu wypiłem ostatnią butelkę na łonie natury dla 2012. W tym już chyba się nie uda, chociaż kto wie. Ale chcę napisać o tym co udało mi się wypić w tym roku, ile butelek "pękło" pod chmurką. Dla mnie to jedna z najpiękniejszych rzeczy w życiu. Móc usiąść na polanie czy nad brzegiem rzeki i napić się dobrego wina, przegryzając go kawałkiem bagietki, chleba, sera, czy czymkolwiek, co by do niego pasowało. Są wina terenowe i mniej terenowe, bez wątpienia lepiej się sprawdzają wina bardziej owocowe, świeże lub te o głębszej strukturze, ale nie przesadzonej formie. Wina proste, ale ciekawe, z wyższą kwasowością... Powiem, że trzeba mieć nosa do takiej kombinacji. Znam takiego człowieka, to Kamil Grygoyć, mały, a wielki, zajmujący się sprowadzaniem wina do Polski od kilku dobrych lat. Dlaczego mały, a dlaczego wielki? Bo nie słychać wiele o nim, a zawsze sporo dzieje się wokół jego win. Specyficzna osobowość, trochę narwana, trochę nerwowa, ale nosa ma. Wina sprowadzane przez niego to wina, a nie podgrzewane dżemy dla otyłych w swych smakach beczkowców. Te wina się pije i trawi z lekkością bytu. Zrobię łyka... Ok, jestem. Gdybym miał wybrać wino w kategorii "Najlepsze wino do wypicia w terenie", na pewno któreś dostałoby medal. Pierwszym najlepszym tego przykładem jest zresztą ubiegłoroczny medalista "Soif de Plaisir" (Grand Prix Magazynu Wino), co znaczy Pragnienie Przyjemności. Wino o pięknej strukturze, z nieprzesadzonym, a wyewoluowanym owocem, dużo leśnych czerwonych, dużo soczystości i elegancji w kwasowości i ogóle. Pije się, delikatnieje i dojrzewa z każdym łykiem, a podane lekko schłodzone (ok.16 st.) nad brzegiem Wisły - pełen romantyzm w sercu śródmiejskiej, zurbanizowanej i umęczonej duszy. Brawo Kamil!
![]() |
Love |
Wino obecnie dostępne w Szlachetnym Gąsiorku (59 PLN)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz