Rock nie jest tylko wydarzeniem. Jest sposobem myślenia i przeżywania świata. Jest próbą zrównoważenia ducha i ciała. To bardziej wiara niż umysł, w to, że istnieje miejsce, w którym niewinni i nieskrępowani, możemy cieszyć się kawałkiem własnej ziemi.

Wino to siła, wino to pragnienie, wino to przyjaźń ze światem, innym człowiekiem, sobą samym. Wino to muzyka, którą można powąchać, dotknąć i połknąć. Wino to myśl, której nie da się utrwalić, ale można powtórzyć. Wino to brzeg oceanu, który można przybliżyć do ust.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Mały Wielki Burgund


Jest taka piwnica, jest takie miejsce w którym czuję się naprawdę blisko wina. Bo cóż innego niż cegła zatopiona w ziemi może dać schronienie pięknu jakim jest wino i obrysować go chwilą w czasie. Szlachetny Gąsiorek, kiedyś Francuski, to cztery osobne wnętrza w których znalazły się głównie wina z Francji, ale też kilkanaście pozycji z Niemiec. I to wina nie byle jakie, ale godnie reprezentujące styl, poziom i relację ceny do jakości.
szlachetnygasiorek.pl

Najlepszym przykładem jest tego wino, które niedawno wypiłem, Bourgogne La Chapelle Notre-Dame od Domaine Cachat-Ocquidant 2012. Proste, ale rzetelne pinot noir, z pięknym nosem czerwonych owoców, z przebijającą się lekką wiśnią i pestką w ustach. Jak podaje importer wina-szlachetne, wino spędziło 6 m-cy w dębinie, co czuć, ale z właściwą dla pinota równowagą i delikatnością. Jak za 49 pln na półce, ze świecą szukać. To wino zasługuje na taką nostalgię i żywiołowość jak opowieści Jana Ptaszyna-Wróblewskiego w kultowych "3 kwadransach Jazzu" w radiowej Trójce, które teraz wybrzmiewają mi za uchem. Naprawdę dobry podstawowy burgund, jak Blue Train Johna Coltrane'a - wczesna płyta, powiedzmy takie AOC zanim dojdziemy do GRAND CRU. Warto wybrać tę butelkę, delikatnie ją schłodzić, tak 15 st. czyli tak, by poczuć lekki chłód w ręku, w momencie, kiedy weźniemy butelkę. To wino to taki przyjemny letni jazz z miotełkami na perkusji w tle, miło szepcze nam do ucha i sprawia, że wieczór upływa niepostrzeżenie, a nasze serca wypełniają się mile oderwaną od ziemi radością. Polecam, bo się kończy...

dobry burgund za 49 pln






niedziela, 3 sierpnia 2014

In Vino Veritas x2

Łobzowska 26
Pędzimy jak wariaci, w naszych żyłach płynie krew samotnych bogów. Bogów aplikacji wszystkiego we wszystkim, tymczasem Nas coraz mniej albo jesteśmy rozsiani po polach jakiś magnetycznych sfer. I jak widzę coraz częściej, i świat wina trochę czuje sympathy for the devil. Z jednej strony dobrze, niech się dzieje, z drugiej, wydaje mi się, że tracimy coś, jakąś pierwotną siłę, jaką obdarza nas "sens" w winie. Słynne "Businessmen, they drink my wine…" Dylana przestaje być metaforą, a staje się ciałem. Lecz jak wiemy nie o takie ciało idzie, i nie takie słowa, hasła i sztandary. Chcielibyśmy by wino unosiło Nas, ale my wbijamy mu zimne i nierozumne ostrze, wymierzone w Jego serce bezbarwnym algorytmem. A zegar bezboleśnie odmierza sekundę za sekundą każdą chwilę, każdy gest itd. Dlatego często przechodząc ulicą Łobzowską, zerkam kątem oka na sklep znajdujący się po lewej stronie, idąc od Rynku, i widzę napis, który widziałem wiele, wiele lat temu… Zanim jeszcze zrobiłem pierwszy łyk Sauternesa na ulicy Kanoniczej, i zacząłem szukać wina w swoim życiu. Ten napis, to boczny szyld In Vino Veritas. Czy potrzeba bardziej wymownej nazwy? 


Obecnie sklep jest prowadzony przez małżeństwo Skałków, które to skrupulatnie i konsekwentnie rozbudowuje ofertę, jest już tego tak wiele, że boję się, że niebawem nie starczy miejsca… Mamy tu mocno rozbudowaną Europę: Francja, Włochy, Hiszpania, Austria i Niemcy, ale też Gruzja, Armenia czy Chorwacja, wszystkiego po trochę. Jest i Nowy Świat, i osobna półka z Szampanami. Jest też Porto, Madeira czy Marsala bądź Malaga, naprawdę jest w czym wybierać. Ceny, wydaje mi się, że zrównoważone, znam ceny wina u producentów i importerów, i widzę zdrowy rozsądek tutaj w polityce cenowej. Zresztą po kilku rozmowach z właścicielami, czuć, że nie robią tego z potrzeb czysto biznesowych, a lubią to, co robią i starają się jak mogą, by dogodzić jak największej ilości osób chcących zanurzyć swe usta w dobrym winie. 

copyright by Wino w Krakowie


ilustracje do słynnego manifestu
Antonina Artauda "Teatr i jego sobowtór"
To, co ja cenię sobie w tym miejscu poza winem, to ciszę i skromność. Nie czuje się tu w powietrzu unoszącej dumy z powodu nie wiadomo jak dobranych win, jak to coraz częściej bywa u niektórych… Słowo selection to namiestnik babilońskiej ponurej gwiazdy, która kradnie światło innym prawdziwym kapłankom bezkresnej nicości, z której tylko miłość może uczynić miejsce do narodzin, kpiąc ze skończoności metody. Zapomnijcie o niej, tu jej nie ma. Zapomnijcie o coraz bardziej agresywnym marketingu i krzyku form, które dziś tak wielu skanduje. One przeminą, ich soki są doczesne i szybko przestaną smakować. Ci ludzie nie widzą sensu ablucji, greckiego sparagmos, kiedy to raz do roku kobiety uciekały w góry, by dokonać krwawego rytuału. Oczywiście nie chodzi o krew, i dosłowne rozumienie, ale to, że kawałek po kawałku staliśmy się zaprogramowanymi zombie. Że wydziedziczyliśmy się z tego co nam najbliższe, z przeżywania życia i śmierci, dnia i nocy, utraciliśmy treść jaką obdarzył nas mityczny chaos, i jego moc w naszych sercach. Jeśli wino może coś nam dać, to przywrócić nam lepszy kontakt między ziemią a niebem, a tego nie załatwi żadna sprzedaż czy frekwencja. Nie zapomnijmy o tym następnym razem, kiedy przeciągniemy naszą kartę przez terminal. 

Na Zdrowie! 

Link do strony sklepu http://vinoveritas.pl