Rock nie jest tylko wydarzeniem. Jest sposobem myślenia i przeżywania świata. Jest próbą zrównoważenia ducha i ciała. To bardziej wiara niż umysł, w to, że istnieje miejsce, w którym niewinni i nieskrępowani, możemy cieszyć się kawałkiem własnej ziemi.

Wino to siła, wino to pragnienie, wino to przyjaźń ze światem, innym człowiekiem, sobą samym. Wino to muzyka, którą można powąchać, dotknąć i połknąć. Wino to myśl, której nie da się utrwalić, ale można powtórzyć. Wino to brzeg oceanu, który można przybliżyć do ust.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Szukając braci bitników w winie z niedostateczną kwasowością


Zdenerwowałem się dziś, ale na plus. W podnieceniu przemierzałem ulice Kazimierza, słuchając Patti Smith „Constantine's Dream” z najnowszej płyty. Myślałem o sile, eksplozji rozświetlającej serce i umysł niczym meteoryt, o głodzie większym niż kontynent. O wessaniu całej przestrzeni w jedno gardło, o zbiorowym tańcu jednej niewyobrażalnej wyobraźni itd., itd. Plan więc był prosty – usiąść gdzieś, zamówić butelkę i wejść w trans. Kierunek: Konfederacka 4. Wino: za 50 zł. Typ: dobry kwasior pobudzający wyobraźnię.

Padło na Refosco. Próbuję, jest w porządku, jakiś nerw jest, zobaczymy. Lejemy. Mówię do barmana-kelnera. Jestem z kolegą, więc mówię: Daj mi chwilę, i zacznę działać. Ale nic z tego, wino mięknie, z każdą chwilą coraz bardziej, my zresztą też. A tak ostrzyłem pazury. Nie ma co, babcia Patti mnie rozgrzała, jak dobry piec kaflowy. Zamiast dzikości w sercu, czuję ciepło i niewielki spokój. Wino zaczyna układać się na wzór uśpionego morza, niby jest, a niby go nie ma. Wszystko na swoim miejscu, ciało, struktura współbrzmią, ale aż za dobrze, zlewają się jak morze z horyzontem. Nie tak miało być, miał być sztorm, burza i cichy schron dwóch niewiernych Tomaszów. Wszystko przeciwdziała nam, wino, choć dobre, to nie na miejscu, jak żart. Miejsce, bo zbyt tłoczno. I nawet język, bo zmienił tory wraz z prądem myśli, a z boku jeszcze jakiś Polak zajeżdża angielskim w stylu Miłosza. A my cytujemy Jerofiejewa.

Ale nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. Wino, i my wyszliśmy na prostą. Przynajmniej w jakimś znaczeniu. Kraków znów za mgłą. Widać drzewa jak kolumny w katedrze. Skwitował kumpel.  

Refosco w innej postaci



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz